Walentynki to pretekst, by pokazać światu, jak Wasza miłość wygląda bez filtrów – czy to wśród ceglanych zaułków Nikiszowca, w blasku zachodzącego słońca nad jeziorem, czy w minimalistycznym studio, gdzie liczy się tylko Wasza bliskość. To sesja, która nie musi być cukierkowa. Może być dzika, namiętna, wzruszająca lub… po prostu szczerze Wasza.
Wybierzcie scenerię, która oddaje Waszego ducha:
Dla romantyków z duszą nostalgii: Nikiszowiec, gdzie czerwone familoki i brukowane uliczki stają się tłem dla pocałunków, które mogłyby rozkwitnąć nawet w industrialnym chłodzie. Tu, między ceglanymi arkadami a podwórkami z historią, złapiemy te momenty, gdy jej suknia muskająca kamienie i jego dłoń na jej talii tworzą kontrast między przeszłością a teraźniejszością.
Dla tych, co kochają naturę: Las o poranku, łąka w złocistym świetle, albo miejski park, gdzie śmiech dzieci miesza się z Waszymi szeptami.
Dla wielkomiejskich duetów: Dynamiczne kadry na tle drapaczy chmur, neonów i ulicznych grafik. Miłość w rytmie miasta.
Dla nieśmiałych dusz: Przytulne studio z miękkim światłem, gdzie możecie być sobą – bez tłumów, bez pośpiechu, tylko Ty, On i migawka, która zatrzyma Wasz sekretny język spojrzeń.
Jak to działa?
Przychodzicie tak, jak czujecie się najlepiej – w eleganckich stylizacjach, swetrach i jeansach, albo w przebraniach, które opowiedzą Waszą historię (np. on w koszuli jak z lat 50., ona w sukience z tiulem). Możecie przynieść przedmioty-symbole: wspólną książkę, bilet z pierwszej podróży, albo butelkę wina, którą otworzycie na dziesięciolecie.
Nie ma tu sztywnych poz ani wymuszonych uśmiechów. Biegniemy po kałużach na Nikiszowcu, tańczymy wśród drzew, śmiejemy się, gdy wiatr rozwiewa jej włosy, albo milczymy, gdy On przyciąga ją do siebie pod bramą, która widziała już tysiące takich scen. Fotografuję emocje, nie układanki.
„Miłość nie potrzebuje scenariusza. Potrzebuje tylko przestrzeni, by się rozlać. A ja jestem po to, by ją zamknąć w kadrze, zanim wyparuje.”
Dlaczego warto?
Bo za rok, gdy spojrzycie na zdjęcia, usłyszycie szelest jej sukni na nikiszowieckim bruku albo poczujcie zapach lasu, który towarzyszył Waszemu pocałunkowi.
Bo to nie laurka na jeden dzień, a dowód, że Wasza historia jest wyjątkowa – nawet jeśli nikt poza Wami nie zna jej wszystkich rozdziałów.
Bo Nikiszowiec, park, czy loft – każde miejsce może stać się Waszym miejscem.
Niech te Walentynki staną się początkiem nowej tradycji. Albo przypomnieniem, że najpiękniejsze historie pisze się mimochodem.